Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Philip Maffetone
2
7,5/10
Pisze książki: sport
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,5/10średnia ocena książek autora
30 przeczytało książki autora
48 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Trening wytrzymałościowy. Jak budować maksymalną wydolność i szybkość bez przetrenowania i kontuzji
Philip Maffetone
8,0 z 28 ocen
87 czytelników 7 opinii
2021
The Big Book of Endurance Training and Racing
Philip Maffetone
7,0 z 1 ocen
2 czytelników 0 opinii
2010
Najnowsze opinie o książkach autora
Trening wytrzymałościowy. Jak budować maksymalną wydolność i szybkość bez przetrenowania i kontuzji Philip Maffetone
8,0
Sięgnąłem po tę książkę (niemal rok temu! prawdziwe sous-vide) z dwóch powodów: po pierwsze więc, polecił mi ją ktoś, kogo - przy całym moim racjonalnym i krytycznym stosunku do wszelkiej maści “guru” - uważam za kompetentnego w tematach “trening” i “suplementacja diety”, druga zaś przyczyna wynika bardziej z własnych przekonań, które mówią, że mam może ostatni sezon (sezony?) na jakąkolwiek poprawę wyników i na może ostatnie już w życiu “życiówki”. Wciąż jeszcze nie wierzę w kategorie “masters”, w przechodzenie z mikrocyklu treningowego tygodniowego na dziesięciodniowy (bardziej może należny już do wieku?),a już na pewno - podobnie jak piszący przedmowę Mark Allen - zmagając się z psychologiczną barierą myślenia, że “więcej”, “szybciej” czy “ambitniej” niekoniecznie musi znaczyć też “lepiej” i “efektywniej”.
To co mi imponuje w podejściu Maffetone’a, to fakt, że mając trzydziestoletnie doświadczenie trenerskie nie staje na pozycji “dziadka”, a wchłania wszelkie najnowsze odkrycia i dokonania, internalizując je (jak na przykład odkrycia neuronauki) do tworzonej własne metody, a nawet filozofii treningu sportowego.
Zresztą ta własna jego “filozofia” jest też tym, co mi nieco zgrzyta podczas lektury tej książki. Zwłaszcza jego opowieść o własnej karierze (sportowca i lekarza) jakoś do mnie nie przemawia. Jest w tym za dużo magii, za dużo “metody własnej”, za dużo tego co niesprawdzalne, a co można zawsze podciągnąć pod “podejście holistyczne”. Zresztą wymienianie wśród metod “medycyny komplementarnej” takich odkryć jak homeopatia czy akupunktura też zapala pewne lampki kontrolno-ostrzegawcze.
Ważnym tematem, który odnajduję u Maffetone’a jest kolejna już (np. po Fitzgeraldzie) próba uzmysłowienia mi, że regeneracja jest nieodłączną składową treningu. I tu autor mówi mi wprost, że moja ilość snu (dla mnie na ogół deficytowa; zawsze brakuje mi tych kilku godzin dodanych do standardowych 24 na dobę…) może powodować przetrenowanie nawet przy optymalnie ułożonym treningu (w sensie: jego części wysiłkowej).
Tak samo z proporcją treningu spokojnego do jakościowego. Słynna fitzgeraldowska proporcja 80/20 (bieg spokojny/biegi intensywne) jest u mnie zaburzona do stopnia bodaj czy nie odwracającego tą proporcję? Ale co mam zrobić, jeśli nie mam wrażenia solidnego trenowania, jeśli sobie porządnie nie przypieprzę? Daję jednak sobie szansę uwierzenia w to podejście, albo może - wciąż pełen sceptycyzmu - postanawiam spróbować choć w długich spokojnych biegach tego treningu modo Maffetone, choć biegnąc tak, by nie przekraczać owych (wyliczonych dla mnie z jego reguły) 140 uderzeń/minutę biegnę tak wolno, że mam wrażenie, iż zaraz się przewrócę. Potem oczywiście tempo biegu przy tym samym tętnie zwiększa się (sukinkot!) i może nawet zaczynam wierzyć w całą tą magię?.. Ostatecznie dochodzę do kompromisu, że w przerwach między treningami jakościowymi przed samymi kluczowymi zawodami (jednak 12, a nie postulowane przez autora 6-8 tygodni) robię tylko bazę tlenową podanym tu sposobem.
No i staje Maffetone do odwiecznej walki o dusze regenerujących się sportowców w znanym dylemacie “grzać czy chłodzić?” po stronie chłodu (brrr, kąpiel z lodem; może jeszcze morsowanie?) - w przeciwieństwie do wcześniej znanego mi Jerzego Skarżyńskiego. Ja jednak chyba zostaję w ciepłej solankowej kąpieli o zapachu rozmarynu (zwłaszcza po 2-godzinnym zimowym biegu gdzieś w granicy 0*C).
Sporo jest niestety w książce wodolejstwa i zachwytów nad samozajebistością autora (tak po amerykańsku: opinie innych specjalistów, listy od zachwyconych sportowców). Dużo też wracających jak mantra motywów i powtórzeń. Zdecydowanie: wyrzucając, co w niej niepotrzebne, można by odchudzić pozycję do połowy jej objętości, bez straty wartości merytorycznej. Tym niemniej oceniam pozycję dosyć wysoko, bo tu broni ją jej wartość merytoryczna.
Co by więc nie gadać i jak nie krytykować samej książki, to jednak pozwoliło mi wdrożenie założeń Maffetone’a powrócić po kilku latach do naprawdę dobrej formy, czego wymiernym sprawdzianem jest zawsze maraton. A tu już o proste porównania trudno, choć wynik 3:08 w 2023 (wiosenny Mediolan) przy temperaturze 17*C traktuję jako równoważny, a może i lepszy od rekordowego Lipska z roku 2017 (3:07),gdzie warunki do rekordowania były idealne (2*C i lekki deszczyk).
Trening wytrzymałościowy. Jak budować maksymalną wydolność i szybkość bez przetrenowania i kontuzji Philip Maffetone
8,0
Założyć piankę do pływania, czy wsiąść na rower, albo założyć buty do biegania, to początek przygody zwanej triathlonem. Czy też samym bieganiem. Przekrój tematów związanych z wytrzymałością niespotykany. Przyrównałbym tę pozycję do korytarza z wieloma drzwiami, zatytułowanymi rozdziałami z książki. Otwarcie tych drzwi pozwoli zapoznać się z problematyką.